Górska chata, cz.2

Podróż i późniejsze rozterki wykończyły ją do reszty. Nawet nie wie kiedy zasnęła. Na szafce nocnej stał pusty kubek po czekoladzie, która była pyszna. Spojrzała w stronę drzwi. Zerwała się i szybko upewniła, że są zamknięte na klucz. Chyba popadała w lekką paranoję, którą za wszelką cenę musiała opanować.

Odetchnęła i rozejrzała się po pokoju. Był piękny, ale widok za oknem urzekł ją jeszcze bardziej. Podeszła do okna. Las i góry w oddali były pokryte białym puchem. Musiało padać całą noc, ponieważ uzbierała się całkiem gruba warstwa. Uwielbiała śnieg na Boże Narodzenie, nawet w mieście, a w górach wszystko wyglądało jeszcze piękniej. Była zachwycona, zapomniała o porzuceniu jej przez rodzinę i znów poczuła magię świąt.

Nie tracąc czasu ubrała się i zeszła na dół. Czekał na nią w salonie, podziwiając widok za oknem. Nie znosił śniegu, ale ten pięknie barwił drzewa i góry w oddali, a on potrafił to docenić. Nie wiedział czemu, ale czuł coś dziwnego. Coś, czego nie odczuwał nigdy do tej pory. Chyba zaczynał czuć magię świąt.

Jesteś. Dobrze spałaś? Już myślałem, że zwiałaś przez okno. – powiedział, porzucając widok w oknie i podchodząc w jej stronę. Pierwszy raz zobaczył ją od stóp do głów. Przylegające jeansy, biały, nieco przyduży sweterek, skarpetki w płatki śniegu i gruba grzywka sprawiały, że wyglądała słodko i dziewczęco. Poczuł, że chce ją poznać, dowiedzieć się o niej jak najwięcej.

Jak zabita. Wczorajsza podróż mnie wykończyła. – odparła, siląc się na odrobinę luzu. Dziwiła się sama sobie, że nie uciekła, ale nie sądziła, że było to aż tak widoczne. Mężczyzna przed nią był zdecydowanie starszy od niej. Prezentował się naprawdę męsko. Szary sweter ze stójką, pod którym były widocznie zarysowane bicepsy, jeansy i ciemny, gęsty zarost na twarzy. Miała ochotę znaleźć się w jego ramionach. Poczuła się głupio. Osądzała go o nie wiadomo co, a być może jest zupełnie normalnym mężczyzną, z którym po prostu spędzi święta. Zaczynała myśleć inaczej niż do tej pory kazali jej myśleć rodzice i siostra. Nie wiedziała czy to nowy dzień, nowe miejsce czy jego urok tak na nią podziałał.

Krzysztof – rzekł, wyciągając dłoń w jej stronę.

Gabi – odparła, podając mu swoją.

To co, jedziemy na śniadanie? Nie wiem jak Ty, ale ja umieram z głodu. Tutaj niczego nie ma, pozostaje nam więc  śniadanie na mieście. Przydałoby się też zrobić jakieś zakupy… Będzie mi miło, jeśli zechcesz mi towarzyszyć. – zaoferował. Patrzyła na niego jak urzeczona. Oczarował ją. Miły, grzeczny, kulturalny. Powoli przypisywała mu dobre intencje.

Niepewnie skinęła głową. Wiedziała, że nie powinna nigdzie jechać z obcym mężczyzną, że jej rodzice i siostra nie pochwalali by tego, jednak coś wewnątrz niej kazało jej mu zaufać. Zawiązała szalik, naciągnęła czapkę, zapięła płaszczyk, po czym oboje wyszli, kierując się w stronę jego samochodu.

Przez całą drogę milczała, choć próbował ją zagadywać. Cały czas myślała o tym, żeby jej nic nie zrobił. Jechała w końcu z obcym mężczyzną, w jego samochodzie, leśną drogą, na której nie było żywego ducha, póki nie zjechali do miasteczka. Była czujna i obserwowała wszystkie znaki.

Zatrzymał się przed pierwszą knajpą. W góralskim stylu, zachęcała do wejścia. W środku było ciepło, palił się kominek, na ścianach wisiały zdjęcia ośnieżonych gór. Rozebrali się i siedli przy stoliku. Zamówili góralskie sery z żurawiną, jajka i twarożek ze szczypiorkiem. Do tego gorąca kawa. Siedzieli dość długo, nie zważając na płynący czas. Opowiadał jej o sobie, próbując wyciągnąć z niej cokolwiek. Odpowiadała ogólnikami, ale nie poddawał się.

Po skończonym śniadaniu ruszyli w dalszą drogę. Zatrzymali się obok góralskich straganów, na których sprzedawali wyroby regionalne. Została w aucie, a on poszedł kupić coś dla nich. Sery i konfitury, których smakowali na śniadanie, chleb, jajka, twaróg, trochę kiełbas i wędlin. Jednak nie mieli wszystkiego. W część produktów musieli zaopatrzyć się gdzie indziej. Zanim wrócił do samochodu zatrzymał się jeszcze przy stoisku z pamiątkami. Wybrał coś dla niej, skrzętnie schował między innymi zakupami i skierował się w stronę auta, gdzie czekała na niego.

Musimy jeszcze zahaczyć o jakiś supermarket, bo nie kupiłem wszystkiego. Widziałem jeden przy wjeździe do miasta. – oznajmił, układając torby na tylnym siedzeniu. Podróż nie zajęła im dużo czasu. Na ulicach było pusto, wszyscy pewnie szykowali się na wigilijny wieczór. Tym razem weszli oboje. On prowadził wózek, a ona wkładała produkty. Kilka podstawowych rzeczy, warzywa, zioła kawa, herbata, cukier. Wiedzieli, że nie będzie czasu na przygotowywanie kolacji i pieczenie ciast, dlatego skupili się na gotowych produktach. Nie znaleźli ryb, zdecydowali się więc na sushi i krewetki. Wzięli też piersi z kaczki, schab ze śliwką do przygotowania w piekarniku, mrożone desery, które prezentowały się naprawdę kusząco i kilka produktów przypominających święta. Pomarańcze i mandarynki, goździki, pierniczki, ciastka korzenne i garść cukierków w błyszczących papierkach. Przyglądał się jej z nieskrywaną ciekawością. Biegała po sklepie jak opętana. Croissanty, mrożone, pieczone ziemniaczki i skrzynka wina, a nawet świeczki o zapachu lasu, jabłek i cynamonu lub pomarańczy i goździków. Mogła wziąć wszystko co chciała. Dobrze wiedziała, że rodzice i siostra nie pochwalali by tego, co powtarzała na każdym kroku. To były dla niej prawdziwe święta, bez kalkulowania i wyrzeczeń. Skoro oni mogli wygrzewać się na Zanzibarze to ona mogła pozwolić sobie na jeszcze jedno opakowanie paluszków, lodów i chipsów. Rozluźniła się i zapomniała o troskach. Z pełnym koszykiem udali się do kasy.

Gdy wrócili mieli jeszcze trochę czasu na przygotowanie. On wypakowywał zakupy, układając je w lodówce, zamrażalniku i szafkach, ona wygrzebała z toreb pierniki i cukierki jak dziecko, znalazła w szafce sznurek i zaczęła wiązać pętelki. Skończyli równocześnie. Popatrzyli na siebie.

Pomożesz mi wieszać? – zapytała. Uśmiechnął się. Chyba wreszcie przełamali lody. Bez wahania zgodził się. Podawał jej ciastka i cukierki, a ona wieszała je na choince. Podsadzał ją do niektórych, wyższych gałęzi. Świetnie się przy tym bawili. W pewnym momencie, gdy opuszczał ją na dół, obrócił w swoją stronę, a ich usta znalazły się naprawdę blisko siebie. Między nimi dało się wyczuć specyficzne napięcie. Brakowało ułamka sekundy, by ich usta złączyły się w romantycznym pocałunku. Jednak przerwała budujące się między nimi uczucie. Spuściła wzrok i głowę, rumieniąc się przy tym. Mimowolnie przytulił ją, przyciągając jej głowę do swojej piersi. Czuł, że nie była jeszcze gotowa, a on postanowił nie naciskać i dać jej czas. W jego ramionach czuła się nadzwyczaj dobrze. Od dawna się tak nie czuła, od dawna nikt jej nie przytulał. Czuła, że mogłaby w nich pozostać przez całe święta i coraz bardziej ciekawa była jak wyglądają bez koszulki.

Minęła długa chwila nim oderwali się od siebie.

– Musimy chyba przygotować jakąś kolację – wyszeptał, próbując spojrzeć jej w oczy, które skrzętnie chowała. Przytaknęła. Na zewnątrz od kilku chwil było już ciemno.

– Niedługo pierwsza gwiazdka – odszeptała mu, nie chcąc psuć tej magicznej chwili. Mruknął tylko przeciągle, głośno wciągając powietrze, jakby chciał jak najgłębiej wciągnąć zapach jej słodkich perfum.

– Dołożę do kominka – zaoferował się. Kiwnęła głową na znak zgody.

Nie zajęło mu to dużo czasu. Drewno było dobrze wysuszone i świetnie się paliło. Gdy skończył dołączył do niej w kuchni. Ona zaś pomału zaczęła wykładać jedzenie na półmiski. Dwunastu potraw na pewno nie było, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Sushi zamiast karpia, sery z konfiturą, gnocchi ze szpinakiem zamiast łazanek, krewetki na maśle z czosnkiem i ziołami, tortellini w sosie serowym z ziołami zamiast pierogów. Mało tradycyjnie za to dość wykwintnie. Wszystkie produkty wystarczyło ugotować, podsmażyć lub podpiec w piekarniku, jedyne co musiała zrobić sama to sos do krewetek i tortellini. Pomógł jej to wszystko elegancko powykładać do misek i miseczek, salaterek, na talerze i półmiski. Wyjął też dwa desery z zamrażarki, żeby odtajały.

– Zjemy przy stole czy przed kominkiem? – zapytał.

– Może przed kominkiem? – zaproponowała. Wybór był prosty.

– Chcesz się przebrać czy zostajemy w jeansach? – dalej dopytywał.

– Możemy zostać tak, jak jesteśmy. Nie przeszkadza mi to. Będzie wygodniej. – odparła.

– Mi też nie – uśmiechnął się pod nosem. Wszystkie półmiski z potrawami postawili na stoliku kawowym przed kominkiem, zapalili lampki na choince i świeczkę o leśnych akcentach. Już po chwili w całym pomieszczeniu unosił się zapach lasu, potęgując zapach naturalnej choinki. On puścił smooth jazz na swoim tablecie, ona zaś wyjęła pledy i ułożyła poduszki przed kanapą, żeby było im wygodnie siedzieć. Usadowiła się wygodnie, aby mieć wszystko w zasięgu ręki. Przyniósł wino i podał jej kieliszek, po czym usadowił się obok niej.

– Chyba możemy zaczynać – rzucił, nie wiedząc jak zacząć. Bez słowa uśmiechnęła się. – Wypijmy za te święta i za naszą nową znajomość – zaproponował, po czym stuknęli się kieliszkami. Jedzenie nieco ostygło, ale wciąż było ciepłe, idealne do jedzenia. Przez chwilę jedli w milczeniu, jednak postanowił przełamać tę niezręczną ciszę.

– Jadłaś kiedyś sushi na Wigilię?

– Nie – odparła bez namysłu, uśmiechając się pod nosem. Święta zawsze spędzała skromnie, bez tego typu fanaberii.

– Czemu wynajęłaś domek? – dociekał. Chciał wiedzieć dlaczego taka dziewczyna jak ona spędza święta sama.

– Rodzice z siostrą i jej mężem wyjechali na Zanzibar, a ja zostałam sama – wyjaśniła otwarcie. Przez te kilka godzin zupełnie rozluźniła się i przestała myśleć o ewentualnych zagrożeniach. Poczuła święta i postanowiła się tym cieszyć.

– I zostawili Cię? – dziwił się.

– Yhy, bardzo często gdzieś wyjeżdżają albo razem albo sami rodzice albo sama siostra z mężem. Często zostaję sama. Przyzwyczaiłam się już. – dodała. – A Ty, czemu tu jesteś? – odwdzięczyła się tym samym pytaniem.

– Też jestem sam, nie mam nikogo z kim mógłbym spędzać święta – odparł.

– To może wypijmy za wszystkich singli, samotnych i opuszczonych w święta – zaproponowała, wznosząc kieliszek nieco do góry. Przystał na jej propozycję.

Jedzenie było pyszne, choć kupione gotowe w supermarkecie. Przez cały wieczór rozmawiali o sobie, o rodzinie, o świętach. Sporo się o niej dowiedział, na czym mu zależało. Panowała luźna, radosna atmosfera. Nawet nie wiadomo kiedy zrobiła się 19.

– To co, czas na deser? – zaproponował. Nie mógł się już doczekać kiedy go spróbuje.

– Zupełnie zapomniałam o nim. A tak bardzo chciałam spróbować. – odparła, podnosząc się i biegnąc w stronę lodówki. Zebrał brudne naczynia i podążył za nią. Bez słowa wyciągnęła deser i ułożyła go na talerzykach, podczas gdy on wkładał naczynia do zmywarki. Wstawiła wodę na herbatę, ukroiła pomarańcze, posypując je goździkami, wyłożyła pozostałe ciastka i pierniczki na talerz.

Zabrał wszystko co przygotowała przed kominek, a ona po chwili przyniosła dwa kubki z parującą herbatą. Usadowiła się i wrzuciła do kubków po plasterku pomarańczy i 3 goździki. Deser jak pozostałe dania był wyborny. Gdy skończyli siedzieli chwilę w milczeniu popijając herbatę.

– Wiesz, że zawsze chciałam przed takim kominkiem stracić dziewictwo? – oznajmiła, wpatrując się w trzaskający ogień i sztuczne, białe skóry, które leżały tuż przed nim, sama zadziwiona swoją szczerością. – W takiej podobnej chatce w Alpach. – dodała.

– A jak straciłaś? – zapytał, choć liczył się, że może nie chcieć o tym mówić.

– Zwyczajnie, nie ma o czym mówić… – urwała. – Żałuję, że to zrobiłam… – wyraźnie posmutniała.

– A kiedy ostatni raz to robiłaś? – szybko dodał. Nie chciał psuć tego wieczoru.

– Bardzo dawno temu, nie pamiętam dokładnie – odrzekła.

– Skoro tak dawno temu, że już nie pamiętasz to może powtórzymy Twój pierwszy raz? Będzie tak jak zawsze chciałaś… – niemalże wyszeptał, przysuwając się do niej i gładząc ją po policzku. Odruchowo przekręciła głowę w drugą stronę.

– Nie, nie. Nie sądzę, że to byłby dobry pomysł, w ogóle się nie znamy. Moi rodzice i siostra nie pochwalali by tego – stanowczo odmówiła.

– Czemu ciągle mówisz o swoich rodzicach i siostrze? Na zakupach ciągle powtarzałaś, że rodzice by Cię zabili, gdyby widzieli, co kupujesz. Teraz też nie pochwalali by tego, gdybyś poszła do łóżka z obcym mężczyzną. A czego Ty chcesz? Jesteś dorosła, ich tu nie ma, czas samodzielnie podejmować decyzje – dociekał i tłumaczył jej.

– Tak mnie wychowali. Ciągle mnie krytykowali, wytykali błędy. Zawsze mi powtarzali, że gdybym robiła tak, jak mi mówili to nie popełniałabym tyle błędów. Po moim pierwszym razie, gdy byłam załamana też to powiedzieli i od tamtej pory przysięgłam sobie, że będę żyć tak, jak mi każą. Dlatego też przestali mnie tyle krytykować, a ja żyję bardzo zachowawczo. – wyjaśniła.

– Posłuchaj, błędy są po to, żeby je popełniać. Chciałaś iść z tym facetem do łóżka i poszłaś, a że później wyszło jak wyszło to inna sprawa…

– Właśnie o to chodzi, że nie do końca chciałam to z nim zrobić, tylko byłam głupia i naiwna, zignorowałam znaki, które mówiły mi, żeby tego nie robić i własną intuicję i dałam mu się przekonać – przerwała mu. – A potem żałowałam… – smutno skwitowała.

– A co podpowiadała Ci Twoja intuicja przed przyjazdem tutaj? – chciał ją naprowadzić na właściwą drogę.

– Bardzo chciałam tu przyjechać, a nie siedzieć sama w mieszkaniu kolejny rok z rzędu, ale jednocześnie bałam się, że coś może mi się stać. – powiedziała szczerze.

– A co podpowiadała Ci Twoja intuicja, gdy już tu byłaś? Wczoraj, gdy przyjechałaś? – dociekał dalej.

– Żeby uciekać i nie ryzykować.

– Było widać, że czegoś się boisz. A mimo to zostałaś.

– Bo bardzo chciałam tu zostać.

– No i zostałaś, zaryzykowałaś i nic się złego nie stało. – Tłumaczył jej. Przytaknęła. – A co podpowiada Ci Twoja intuicja odnośnie seksu z obcym mężczyzną?

– Żeby absolutnie tego nie robić, ale wizja spełnienia tego, jak zawsze to sobie wyobrażałam strasznie kusi… – przyznała szczerze. Przyznała też przed samą sobą, że jej towarzysz bardzo ją pociąga, a ona tak dawno nie była z żadnym mężczyzną…

– Czyli chciałabyś, ale boisz się – podsumował mężczyzna. Pokiwała głową, dłubiąc nitkę w skarpetce. – Ale boisz się, że znów może nie wyjść i będziesz żałować czy tego, co powiedzieliby na to Twoi rodzice? – dociekał.

– I tego i tego – powiedziała szeptem.

– A gdyby ich w ogóle nie było i nikt nie wiedziałby co się tu wydarzyło to spróbowałabyś? – Po chwili zastanowienia, ponownie pokiwała główką.

Wstał i zapalił świeczki porozstawiane wokół kominka, część z innych miejsc w domu przeniósł na stolik kawowy i również zapalił, zgasił światła. Zapalona choinka, kominek i świeczki tworzyły wyjątkowy, romantyczny nastrój. Przeniósł poduszki i pledy, układając je niedbale na skórach przed kominkiem. Patrzyła z zaciekawieniem na to, co robi. W końcu podszedł do niej, upił spory łyk wina i wyciągnął w jej stronę dłoń. Pomógł jej wstać i zaprowadził przed kominek. Dokładnie tak to wszystko sobie wyobrażała. Delikatny, romantyczny, górski nastój. To wszystko sprawiło, że wzruszyła się, a oczy zaszkliły się jej. Usiadł i pomógł jej się położyć. Na skórach i poduszkach było miękko i wygodnie, a od kominka buchał żar. Patrzyła na niego z czułością i przejęciem, a on delikatnie gładził jej ciało. Nie spieszył się.

– Jak Ci się podobał Twój drugi pierwszy raz? – wyszeptał, całując ją w ramię. Zamruczała tylko i szeroko się uśmiechnęła. Wciąż miała zamknięte oczy. Nie chciała ich jeszcze otwierać. Bała się, że to tylko piękny sen, a ona nie chciała się budzić. Chciała, aby trwał jak najdłużej. Przypominała sobie poszczególne momenty, aby zapamiętać je ze szczegółami jak najdłużej.

Przypomniała sobie jak położył ją na miękkich skórach, głaskał po włosach, zaciągał się zapachem jej słodkich perfum, smyrał noskiem za uszkiem i wzdłuż szyi. Rozbudził jej zmysły, rozluźnił, sprawił, że zapragnęła go jeszcze bardziej. Czuła na szyi jego ciepły oddech; pokrył ją pocałunkami, powoli, niespiesznie. Sprawił, że jej ciało pokryło się gęsią skórką, a sutki stwardniały niczym małe kamyczki. Z każdym pocałunkiem schodził niżej na dekolt, coraz bardziej odchylał sweterek, odsłaniał kolejne części ciała. Rozpiął jeansy, by jak najszybciej się ich pozbyć. Aż w końcu napawał się jej widokiem, w samym sweterku, pudrowo-różowych majteczkach i skarpetkach w płatki śniegu, ułożoną wśród pledów, z rozchwianymi na poduszce włosami. Wyglądała uroczo i dziewczęco. Widziała iskry w jego oczach. Leżała spokojnie, zamknęła oczy i pozwoliła mu zabrać się do krainy rozkoszy. Zbliżył się do niej, podciągnął sweterek, skrywający dwie, delikatne wypukłości, drażnił skórę na linii staniczka nim zupełnie się go pozbył i sprawił, że uderzyła w nią fala podniecenia, a na policzki wstąpił rumieniec wstydu. Całował piersi, pieścił suteczki długo i powoli, niespiesznie lizał, ssał i kąsał. Czuła jak jej oddech przyspiesza, jak delikatnie wygina się pod wpływem jego namiętności i cicho zaczyna jęczeć. Kawałek po kawałku obejmował całą pierś, nie ominął ani milimetra tej miękkiej, delikatnej wypukłości, po czym taką samą czułością obdarzył drugą…

Później zjechał niżej, na brzuszek, wycałował każdy centymetr płaskiej powierzchni. Rozpalił jej zmysły jeszcze bardziej, czuła na swoim ciele jego miękki, ciepły i wilgotny języczek, który schodził coraz niżej. Wytyczył ścieżkę miłości do jej kobiecości, drażnił skórę na linii majtek, nie zdejmując ich zbyt długo, choć doskonale widział jak bardzo tego pragnie. Pocałunkami pokrył łono, poznawał je przez satynowy materiał majtek i doprowadzał do szaleństwa, wyzwalając kolejne fale podniecenia. Zębami w końcu zsunął je wzdłuż smukłych, gładkich nóg, aż do kostek, aż w końcu pozbył się ich zupełnie razem ze skarpetkami, czym zawstydził ją do reszty. Nie pamięta już, kiedy ostatni raz jakiś mężczyzna widział ją w takim stanie. Podziwiał jej nagie ciało, odsłonięte newralgiczne miejsca. Patrzył na nią takim wzrokiem, że czuła się piękna i kochana. Zapomniała o wszystkich troskach i wątpliwościach. Po chwili ułożył dłonie na jej biodrach i zbliżył się do jej rozgrzanej i wilgotnej kobiecości. Wygięła się pod wpływem jego gorącego oddechu. Delikatnie eksplorował jej wnętrze językiem, czuła go na swojej wrażliwej skórce między nogami, lizał, jakby chciał poznać jej smak i zapamiętać go jak najdłużej. Doprowadzał ją do szaleństwa, wyzwalając w niej kolejne fale podniecenia. Bawił się językiem w złączeniu jej ud, wycofując się co chwilę, aby zbyt szybko nie doszła. Po kilku chwilach przerwał i zrzucił ciuchy w mgnieniu oka. Zbliżył się do niej, a ich usta złączyły się w głębokim pocałunku. Chciał pokazać jej jak smakuje, co podnieciło ją jeszcze bardziej. Głaskał jej nagie ciało na całej długości, od ramion aż po łydki i pozwalał jej odwdzięczyć się tym samym. Nawzajem eksplorowali swoje ciała, jakby chcieli się ich nauczyć na pamięć, budując między sobą bliskość. Niecierpliwiła się kiedy wreszcie poczuje go, kiedy wreszcie ją wypełni, jednak on nie spieszył się, jakby upływający czas nie miał żadnego znaczenia. Powoli usadowił się między jej rozłożonymi udami, pochylił się nad nią i przez długą chwilę drażnił przyrodzeniem jej kobiecość. Powiedział, że nie zanurzy się w niej dopóki nie będzie go o to błagała. Coraz bardziej jęczała i wyginała się, dając mu do zrozumienia jak bardzo go potrzebuje. Aż w końcu ich ciała złączyły się w namiętnym tańcu. Tworzyli jedność, będąc bardzo blisko jednocześnie. Poczuła go pierwszy raz od niepamiętnych czasów. Nawet drażnił ją lekko jak za pierwszym razem. Powoli eksplorował jej wnętrze, aż do ostatecznego spełnienia, a koktajl emocji jaki jej zaserwował jeszcze długo krążył w jej żyłach.

Przypominała sobie ten scenariusz kilka razy, aby zapamiętać wszystko w najdrobniejszym szczególe. Czuła się spełniona i szczęśliwa. O czymś takim zawsze marzyła, tak to sobie zawsze wyobrażała.

Właśnie tak miało być. Dziękuję – wyszeptała wzruszona, patrząc na niego zamglonymi oczami.

Mam coś dla Ciebie. – powiedział cichutko. Lekko ożywiła się.

Co takiego? – zapytała zaskoczona jego słowami. Złożył pocałunek na czubku jej nosa, podniósł się i wyszedł do kuchni. Z jednej z toreb wyciągnął niewielkie zawiniątko. Wrócił do niej i podał jej prezent.

Co to jest? – podniosła się i zapytała jak dziecko nie mogące doczekać się kiedy otworzy prezent.

Sama zobacz – oznajmił. – Mam nadzieję, że będzie Ci się podobał. – Delikatnie odwinęła cieniutki papier, skrywający zawartość. Chwyciła ją w dłonie i rozpostarła przed sobą. Była to czarna chusta z góralskim, kolorowym haftem i frędzlami. Oczy błyszczały jej z radości i ze wzruszenia jednocześnie. Przytuliła mocno do siebie przyjemny w dotyku materiał, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.

Jest piękna – wyszeptała jeszcze raz oglądając prezent. – Ale ja nic dla Ciebie nie mam – smutno oznajmiła, spuszczając głowę i oczy. Ujął ją pod bródkę, uniósł do góry i przybliżył do siebie. Nieśmiało spojrzała wprost na niego.

Ty jesteś moim najlepszym gwiazdkowym prezentem – wyszeptał, składając pocałunek na jej ustach. – Nic więcej mi nie trzeba. – dodał, a łzy same pociekły jej po policzkach. Rzuciła mu się na szyję, a on mocno ją przytulił, zanurzając twarz w jej włosach. Poczuł ciepło nie tylko fizyczne, płynące z jej ciała, ale także w środku. Pierwszy raz odkąd jest w stanie sięgnąć pamięcią i bardzo mu się to podobało. Nie chciał jej odrywać, zatrzymać tylko dla siebie i zatrzymać ten moment.warning1 Jednak po chwili odwiodła go od siebie i wróciła na ułożone przez niego posłanie, tuląc do siebie jego prezent. Ostrożnie obróciła się na prawy bok, z jednej strony czując żar, buchający od kominka, z drugiej ciepło jego ciała. Delikatnie okrył ją kocem, pozostawiając jednak odkryte ramię i kawałek pleców, aby miał co całować. Chciała, by ta chwila trwała całą wieczność nim ponownie zasnęła.

* * * 

Reklama

5 myśli w temacie “Górska chata, cz.2

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s