Mimo sporej ilości śniegu dojechaliśmy bez żadnych problemów. Zima w tym roku dopisała, wszystko dookoła wyglądało pięknie i czuć było świąteczną atmosferę.
Wszyscy w rodzinie ucieszyli się na mój widok, a i ja się za nimi stęskniłam. Z Londynu nie przyjeżdżałam tak często jak wcześniej, gdy mieszkałam w Polsce. Ostatni raz byłam na kilka dni podczas wakacji, czyli jakieś pół roku temu. Było zatem co opowiadać.
Wigilia minęła w spokojnej, rodzinnej atmosferze. Wszyscy kochali święta tak samo jak ja. Dom jak zwykle był pięknie przystrojony. Miliony światełek oświetlały gzymsy, drzewka i krzewy w ogrodzie. W centralnym punkcie domu stała olbrzymia żywa choinka. Zostawili nawet dla mnie do powieszenia kilka bombek, żebym też miała swój udział w dekorowaniu. Doskonale wiedzieli jak bardzo to uwielbiam. Babcia jak zwykle zadbała o świąteczne narzuty na łóżko, poszewki na poduszki, pościel i koce. Wyciągnęła z piwnicy świąteczne świeczniki, wieńce i stroiki, które tworzyły klimat w każdej sypialni i salonie. Praktycznie w każdym kącie było czuć święta. Świąteczne ściereczki w kuchni, mydło o zapachu jabłka z cynamonem w łazienkach. Nasz dom zwykle wyglądał jak na tych wszystkich amerykańskich, świątecznych filmach. Trochę kiczowato, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Więcej – z utęsknieniem czekałam na to cały rok.
Podczas kolacji było oczywiście 12 potraw, każdy wypytywał, jak mi się wiedzie w Londynie, wspólnie śpiewaliśmy kolędy. Jak co roku rozpakowaliśmy górę prezentów. Tym razem dostałam od Mikołaja coś zupełnie niespodziewanego. Nieświadoma rozpakowałam pakunek i z radością wyciągnęłam ze środka zawartość przy wszystkich. Ku wszelkiemu zdziwieniu, w mojej dłoni tkwiło eleganckie czarne dildo ze złotymi detalami. Wszyscy na moment zamarli, uważnie się we mnie wpatrując, a gdy zdałam sobie sprawę z tego, co trzymam w ręce, na moje policzki wstąpił rumieniec. Zmieszana oczywiście szybko zawinęłam prezent w papier, zanim Filip zaczął zadawać niewygodne pytania i uśmiechnęłam się przepraszająco. Zaczęłam zastanawiać się czy ten prezent był rzeczywiście dla mnie czy doszło do kolejnej świątecznej pomyłki i tata jak rozdawał, pomylił pakunki, ale nikt się nie przyznał, dla kogo dedykowany był ten podarek, więc został u mnie. Jak co roku dostałam też świąteczną książkę o niewinnie brzmiącym tytule, która jak zwykle zapewne była romantyczną historią o odnalezieniu w święta miłości. Już od paru lat ktoś, i obstawiam, że to moja mama, usilnie dawał mi do zrozumienia, że czas, abym i ja w święta ją odnalazła, ale jakoś do tej pory mi się to nie przydarzyło.
O północy, jak co roku, wszyscy poszliśmy na pasterkę. Gdy kładłam się spać byłam zmęczona, ale szczęśliwa. Czekałam na to cały rok i po raz kolejny się udało. Zanim zasnęłam moje myśli powróciły do wczorajszej nocy w hotelu. Było intensywnie i namiętnie, choć babcia, gdyby się dowiedziała, z pewnością wytargałaby mnie za uszy. Nie znałam nawet jego imienia, ale zdecydowanie było warto. Moja cipka na samą myśl o tym wspomnieniu stała się mokra, a palce same zaczęły błądzić po ciele… Nie muszę chyba dodawać, że od razu przetestowałam swój tegoroczny prezent 😉
Następnego ranka zjedliśmy śniadanie i wybraliśmy się na rodzinny spacer. W naszej miejscowości było mnóstwo miejsc do spacerowania. Miasto jak zwykle zadbało o świąteczne iluminacje i przystrojone choinki. Po południu zaś miała do nas wpaść Pani Stasia, sąsiadka babci. Odkąd pamiętam często odwiedzała nas przy różnych okazjach. Tym razem nie przyszła sama.
– Zobacz Emilko, kogo Ci przyprowadziłam – powiedziała Pani Stasia. – Kawaler jak się patrzy! – dodała z dumą.
O ja pieprze – pomyślałam, ledwo powstrzymując się, żeby nie przekląć na głos. To znaczy, to on pieprzył mnie poprzedniej nocy. Zawodowo. A teraz stał tu przede mną jakby nigdy nic.
– To mój wnuk, Aleksander – przedstawiła go Pani Stasia. Stał za nią i wyglądał, jakby nie był zbyt zadowolony. – Rzadko do mnie przyjeżdża, ale w tym roku obiecał mi to już w maju na moje urodziny – wyjaśniła. – Pewnie nie pamiętasz, ale bawiliście się razem jako dzieci.
Tak. Gdyby wiedziała, że wczoraj też bawiliśmy się. I to jeszcze jak! – pomyślałam.
Sięgnęłam pamięciom w odległe czasy, gdy byłam jeszcze dzieckiem. Pamiętam, że dwa czy trzy razy do sąsiadów przyjechał chłopiec na wakacje i faktycznie bawiliśmy się razem w basenie. Ale w życiu bym go nie poznała. Przez tyle lat zmężniał, wyprzystojniał, zupełnie nie przypominał tamtego dzieciaka. A teraz stał na wprost mnie, świdrował mnie na wylot tym swoim spojrzeniem, aż się zawstydziłam. Nie wiem, czy gdybym wiedziała kim jest, pozwoliłabym mu się wczoraj dotknąć.
– Chodź, pomożesz mi odkręcić winko – moja babcia od razu dała mu odpowiedzialne zadanie. – Wyglądasz na takiego, który bez problemu poradzi sobie z korkiem. – Bez słowa podążył za nią do kuchni. Pani Stasia rozsiadła się w salonie, ja natomiast zostałam wysłana po talerze i sztućce. W drzwiach minęłam babcię, gdy do pokoju niosła pokrojone ciasto. Gdy weszłam do kuchni byliśmy sami. Podeszłam blisko i rzuciłam mu się na szyję. Nie był jednak tak entuzjastyczny jak wczoraj. Spiął się i przytrzymał moje ręce w powietrzu. Nie rozumiałam, o co mu chodzi.
– Coś się stało? Obrażony na mnie jesteś? – zapytałam niepewnie.
– A nie mam powodu? – odparł enigmatycznie. Przystanęłam obok i zaczęłam zastanawiać się, o co mu chodzi.
– Nie rozumiem. Gniewasz się o to, że wyszłam bez pożegnania? Zostawiłam karteczkę…
– Nie powiedziałaś, że masz męża i dziecko – warknął na mnie ściszonym głosem. Musiałam wyglądać na zdezorientowaną, ponieważ dodał:
– Widziałem Was razem na parkingu. Gdybym wiedział, do niczego by między nami nie doszło. Nie bawię się w takie relacje. – Teraz to wszystko było dla mnie jasne. Uśmiechnęłam się szeroko, próbując powstrzymać śmiech.
– A w jakie się bawisz? – zapytałam zaczepnie, ale nie zareagował. Westchnęłam. – Ten gość na parkingu, który po mnie przyjechał to mój brat – wyjaśniłam. – A Filipek jest jego synem. – Popatrzył na mnie już nieco łagodniejszym wzrokiem. Nastała między nami niezręczna cisza.
– Przepraszam – usłyszałam po chwili. – Myślałem… – urwał. Teraz sam chwycił mnie i przyciągnął blisko jak do pocałunku. Już czułam jego miękkie wargi na swoich i jego erekcję na swoim brzuchu, gdy do kuchni weszła babcia, przerywając nasze amory.
– A Ty jeszcze nie masz tych talerzy? – rzuciła karcąco w moją stronę. – Wszyscy czekają.
– Już idę, babciu. Musieliśmy wyjaśnić sobie taką małą, hmmm… świąteczną pomyłkę – wyjaśniłam, patrząc mu znacząco w oczy. Po chwili, zamiast namiętnie eksplorować jego usta, niosłam talerze i sztućce do salonu.
Przez resztę popołudnia nie było już okazji, abyśmy zostali sam na sam nawet przez chwilę. Wpatrywaliśmy się tylko w siebie, siedząc po przeciwnych stronach stołu, słuchając lokalnych plotek i rodzinnych opowieści. Przez cały rok trochę się tego nazbierało, chociaż ja myślałam tylko o jednym i z tego co wyczytałam z jego oczu, on też.
Pani Stasia ze swoim szalenie przystojnym wnukiem zabawili u nas do wieczora. Opowieściom o mnie, o nim i o naszych dziecięcych zabawach nie było końca. Bawiliśmy się zaledwie kilka razy, a zrobili z tego historie na pół popołudnia. Dobrze, że nie wiedzieli o naszych zabawach w hotelu, bo zapewne już szykowaliby nas do ślubu.
Zaraz po ich wyjściu poszłam do swojego pokoju i wzięłam gorący prysznic. Położyłam się grzecznie do łóżka i wzięłam się za świąteczną, romantyczną historię, którą dostałam pod choinkę. Zdziwiłam się, gdy już na trzeciej stronie główna bohaterka zupełnie naga otrzymywała karę za swoje przewinienia z całego roku. Nie wiem, czy Święty Mikołaj był świadomy zawartości podarowanej książki, ale mi zaczynała podobać się coraz bardziej. Po paru stronach byłam już podniecona i mokra, a moje myśli zaczęły krążyć wokół jednego. Myślałam, że sama będę musiała sobie z tym poradzić, gdy nagle usłyszałam stukanie w okno. Wstałam i podeszłam do niego, lekko odchylając zasłonę. Na zewnątrz zobaczyłam nikogo innego jak przystojnego wnuka Pani Stasi, który rzucał drobnymi kamyczkami w moje okno. Owinęłam się kocem i uchyliłam je.
– Co Ty tu robisz? – zapytałam najciszej jak to było możliwe. Aleksander zamiast odpowiedzieć zaczął wspinać się do mnie na górę i już po chwili wskoczył przez nie do środka.
– Pani zamawiała orgazm? – zapytał retorycznie i nie czekając na odpowiedź ujął mnie mocno w pasie, przyciągnął do siebie i zamknął moje usta w namiętnym pocałunku. Zaskoczył mnie tym i najwidoczniej postanowił to wykorzystać. Powoli popychał mnie do tyłu, w stronę łóżka, jednocześnie się przy tym rozbierając. Ubrania rozrzucał po drodze na ziemię. Chwyciłam go i postanowiłam mu pomóc wyswobodzić się z odzienia. W końcu zerwał ze mnie koc i zupełnie nagą rzucił na łóżko. Zawstydziłam się, ale nie miałam czym się osłonić. Byłam bezwstydnie wystawiona na jego spojrzenie. Pożerał moje ciało wzrokiem, jeszcze bardziej mnie przy tym zawstydzając.
– Tak, zamawiałam orgazm u Świętego Mikołaja – wyjąkałam, co w sumie było prawdą. Przypomniałam sobie ten grudniowy poranek, gdy wypowiedziałam moje życzenie podczas piosenki Britney. Czułam jak moje serce dudni mi w piersi, moja cipka pulsuje, a rozum odmawia posłuszeństwa. Sam pospiesznie zdjął ostatnie partie garderoby, wygrzebał gumkę z kieszeni spodni i dołączył do mnie.
– W takim razie musiałaś być bardzo grzeczną dziewczynką, skoro Mikołaj sam postanowił przyjść do Ciebie z prezentem – odparł, rozrywając opakowanie i nakładając prezerwatywę na swoje przyrodzenie. Uklęknął na łóżku, podłożył poduszkę pod moją pupę, szeroko rozłożył moje nogi i spojrzał mi prosto w oczy.
– Gotowa? – upewnił się. Oczywiście, że byłam gotowa już zanim przyszedł. Te kilka stron, które przeczytałam wystarczająco mnie rozgrzały. A on, gdy przekroczył próg mojego okna, tylko jeszcze to wzmocnił. Kiwnęłam głową na znak zgody, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Uśmiechnął się łobuzersko i zdecydowanym ruchem wszedł we mnie, wypełniając mnie w całości. Obserwował moją reakcję na niego, uważnie się we mnie wpatrując. Po chwili wyprostował się i zarzucił moje nogi na swoje ramiona. Czułam go w środku bardzo wyraźnie.
– Chyba nie muszę mówić, że musisz być dzisiaj cicho, jeśli nie chcesz, by Twoja babcia dowiedziała się, jaka z Ciebie niegrzeczna dziewczynka – oznajmił, wpatrując się wprost w moje oczy. Miał rację. Jeśli nie chciałam mieć na głowie całej rodziny, oboje musieliśmy się bardzo pilnować. Czując go w sobie i patrząc jak porusza się nade mną wiedziałam, że będzie to szalenie trudne. Nie miałam jednak wyjścia, tym bardziej, że drzwi do pokoju nie były zamknięte na klucz i jeden zbyt głośny dźwięk, a cała rodzina zobaczyłaby nasze przedstawienie.
Od razu narzucił szybkie tempo. Czułam jak moja cipka przyjemnie pulsuje, a wibracje rozchodzą się po całym ciele, wypełniając błogim uczuciem każdą jego komórkę. W takim tempie zdecydowanie zbyt szybko doszłabym, a chciałam nacieszyć się nim w sobie. Poprosiłam, aby nieco zwolnił, ale gnał do celu jak szalony. Zwolnił dopiero, gdy byłam na granicy orgazmu. Zrzucił moje nogi ze swoich ramion, pochylił się i z namaszczeniem zaczął lizać moje piersi i drażnić zębami sutki. Wtedy dotarło do mnie, co planuje zrobić. Jęknęłam żałośnie, czując nieznośny ból w podbrzuszu i cipce na samą myśl. Gdy nieco ochłonęłam ponownie uniósł moje nogi w górę i zaczął mnie szybko posuwać. Po chwili znów o mało co nie dotarłam na szczyt. Wycofał się w ostatnim momencie, oddalając mój upragniony orgazm. Jęknęłam rozczarowana.
– Czemu to robisz? – zapytałam cicho, łapiąc oddech.
– Chcę Cię porządnie wypieprzyć – odparł, pieszcząc językiem moje piersi. Chciałam wpleść dłonie w jego włosy, ale ubiegł mnie i przytrzymał moje ręce po obu stronach twarzy. Robił ze mną co chciał, ale nie powiem, było to przyjemne i podniecające.
– Chcesz dojść? – zapytał po chwili. Kiwnęłam głową. – Odpowiedz – polecił mi.
– Tak – wyjąkałam cicho.
– Całym zdaniem – droczył się ze mną.
– Bardzo chce dojść – wydusiłam z siebie.
– Poproś – oznajmił. Już wiedziałam, o co mu chodzi. Uwielbiałam takie gry, ale nie wtedy, gdy rozpaczliwie potrzebowałam orgazmu.
– Bardzo proszę – powiedziałam błagalnym tonem. Nagle oderwał się od moich piersi, uniósł się do góry, podwinął moją nogę i dał mi porządnego, głośnego klapsa. Krzyknęłam, ale przewidział to i w ostatniej chwili zasłonił mi usta swoją dłonią.
– Całym zdaniem. Nie będę tego za każdym razem powtarzał – oznajmił stanowczo.
– Bardzo chcę dojść i proszę o pozwolenie – skupiłam się i powiedziałam. – Proszę Pana – dodałam szybko, zanim znów zdążył się wkurzyć. Uśmiechnął się pod nosem i już wiedziałam, że właśnie tego oczekiwał.
– Jeszcze raz – powiedział z satysfakcją. Poruszał się we mnie w ślimaczym tempie; zbyt szybko, żeby podniecenie opadło, zbyt wolno, żebym mogła dojść. Jęknęłam z rozpaczy. Zastanawiałam się jak długo jeszcze będzie mnie torturował.
– Bardzo chcę dojść i bardzo proszę o pozwolenie, proszę Pana – skupiłam się ze wszystkich sił i wyjęczałam. Przez cały czas wpatrywaliśmy się oboje w swoje oczy.
– Jak bardzo chcesz dojść? – kontynuował grę i moją męczarnie. Miałam wrażenie, że sprawia mu to radość. Zaczął rolować w palcach moje sutki, co tylko jeszcze bardziej utrudniło mi myślenie.
– Bardzo, bardzo chcę dojść, proszę Pana. Najbardziej na świecie – wyjęczałam odpowiedź. Coraz bardziej stawało się to nie do zniesienia.
– To musisz bardzo ładnie poprosić – nie dawał mi spokoju. Oh. Znów musiałam się skupić i odpowiedzieć:
– Bardzo, bardzo chcę dojść i bardzo ładnie proszę Pana o pozwolenie – wydusiłam, z trudem przełykając, bo od tych gierek zaschło mi już w ustach. – Najładniej jak tylko umiem – dodałam, ale zdawał się mieć jeszcze jakieś wątpliwości. – Oh, błagam! Błagam, pozwól mi dojść, tak bardzo tego pragnę, już dłużej nie wytrzymam! – wykrzyczałam, najciszej jak się dało. Tym razem chyba go przekonałam. Uniósł się na łokciach i nieco przyspieszył.
– Chcesz dojść? – zapytał retoryczne po długiej chwili.
– Oh, tak błagam! – nie panowałam już nad sobą.
– To się trzymaj – ostrzegł mnie i nadał tak szybkie tempo, że automatycznie chwyciłam za poduszkę, którą miałam pod głową. Posuwał mnie w zawrotnym tempie. Wibracje rozchodzące się po całym ciele stały się intensywne i w mgnieniu oka dotarłam na szczyt. Zasłonił dłonią moje usta, żeby nikt nie usłyszał jak krzyczę z rozkoszy. Poczułam ciepło głęboko w sobie i wiedziałam, że mnie dogonił. Opadł na mnie i przygniótł mnie swoim ciężarem. Orgazm był długi i wyczerpujący. W zupełności mnie zaspokoił i przyjemnie rozluźnił moje ciało. Po chwili wysunął się ze mnie i pozbył zużytej prezerwatywy. Położył się na plecach, a ja przytuliłam się do niego i zasnęłam.
Przebudziłam się, gdy było jeszcze ciemno. Spojrzałam na zegarek, który nieubłaganie wskazywał 5 nad ranem. Za chwilę obudzą się pierwsi domownicy i jeśli chcieliśmy uniknąć niezręcznych sytuacji to musieliśmy się rozstać. Oparłam głowę na jego piersi jeszcze na chwilę i wróciłam pamięcią do momentu, gdy mnie posuwał. Czułam w sobie jego przyrodzenie, jego dłonie na swoim ciele i niecierpliwy język tańczący z moim. Nawet nie wiem kiedy zamiast kilku minut minęła prawie godzina. Nie dowierzałam, gdy znów spojrzałam na zegarek. Na dworze zaczynało robić się jasno.
– Wstawaj, musisz już iść – niemalże krzyknęłam, ale przypomniałam sobie, że nikt nie może nas usłyszeć, więc w ostatniej chwili ściszyłam głos. Zaczęłam go energicznie budzić, po czym zupełnie naga wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam zbierać jego rzeczy rozrzucone po pokoju, trzęsąc się z zimna. Nad ranem w domu było dosyć chłodno, a ja przecież nie miałam pidżamy.
Przebudził się i przeciągnął leniwie. Najwidoczniej dobrze mu się spało i pewnie chętnie nie wychodziłby jeszcze z łóżka. Uśmiechnął się i niechętnie otworzył jedno oko. Gdy zorientował się, że robi się jasno, a ja jak szalona biegam po pokoju i zbieram jego rzeczy, sam wyskoczył jak oparzony i zaczął się szybko ubierać. Zaklął pod nosem, ubierając buty i skarpetki, złożył na moich ustach głęboki, wilgotny pocałunek i wyskoczył przez okno. Owinęłam się kocem i dyskretnie spojrzałam przez nie. Dojrzałam go, gdy był już na dole, forsował furtkę, a potem przebiegł ulicę i zniknął za drzwiami domu Pani Stasi. Wróciłam do łóżka złapać jeszcze trochę snu i miałam nadzieję, że nikt nas nie przyłapał.
Kolejne dni mijały rodzinnie, wreszcie mogliśmy pogadać i poplotkować. Przez ostatni rok w Londynie mieliśmy ze sobą utrudniony kontakt. Chodziliśmy razem do miasteczka, na grzańce i lodowisko. Noce zaś spędzałam z Aleksandrem, który wspinał się do mnie wieczorem po cichu i równie cicho znikał nad ranem. Był silny i dominujący, tak jak lubię. Zawsze przejmował inicjatywę. Przez te kilka dni przerobiliśmy różne pozycje i konfiguracje, również te, których wcześniej nie próbowałam. W drugi dzień kochaliśmy się na fotelu. Dosiadłam go, jednak ze względu na podłokietniki było mi ciężko go ujeżdżać i obojgu nam było niezbyt wygodnie. Kazał mi zejść i nasunąć się na niego tyłem. Odwróciłam się, złączyłam nogi i usiadłam na nim jak na krześle, a on wślizgnął się do mojego wnętrza. Oparłam się o podłokietniki i zaczęłam ocierać się o niego. On natomiast sięgnął dłońmi do moich piersi, by ściskać je i drażnić sutki. Przyjemnie pieścił mnie od środka, rolował moje sutki w palcach, całując i kąsając mnie jednocześnie w kark. To doprowadziło mnie do szaleństwa i pomogło mi szybko dotrzeć na szczyt. Znów byłam pierwsza, dlatego gdy tylko opadłam z sił, ujął mnie w pasie i zaczął intensywnie pracować biodrami od dołu dopóki mnie nie dogonił. Po wszystkim wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko.
Fotel wykorzystaliśmy też następnego dnia. Klęczałam na nim oparta o oparcie, gdy brał mnie od tyłu. Fenomenalnie sprawdził się też podczas sexu oralnego, gdy mogłam zarzucić nogi na podłokietniki i rozłożyć je szeroko na boki. Któż by pomyślał, że stary, babciny fotel może mieć tak wiele zastosowań. Muszę zastanowić się, czy nie kupić takiego do swojego mieszkania w Londynie.
W Sylwestra natomiast pieprzył mnie od tyłu podczas pokazu sztucznych ogni. Zniknęliśmy już przed dwunastą, cały wieczór nie mogąc doczekać się północy. Nie zapalił światła. Szybko mnie rozebrał i rozgrzał, pieszcząc piersi i sutki. Kazał mi stanąć w rozkroku, ukląkł przede mną i wsunął we mnie dwa palce, kciuk przyciskając do łechtaczki. Zaczął ją pocierać, poruszając nieznacznie palcami w środku, jednak na tyle wystarczająco, by mnie rozgrzać. Było wspaniale, jednak przerwał w najlepszym momencie. Poprowadził mnie do okna i kazał oprzeć się o ścianę tuż obok. W moim pokoju panował półmrok; wnętrze oświetlały tylko światła z ulicy. Dzięki temu bez problemu oboje mogliśmy oglądać pokaz sztucznych ogni, pozostając niedostrzegalnym dla ludzi na zewnątrz. Sam rozpiął spodnie, nałożył gumkę i wślizgnął się do mojego gorącego i wilgotnego wnętrza. Chwycił mnie za biodra i pociągnął mnie nieco do tyłu, żebym się bardziej wypięła. Kontrast między nami, on ubrany, a ja kompletnie naga, dodatkowo mnie podniecił. Sięgnęłam dłonią do łechtaczki i zaczęłam ją intensywnie pocierać. Lubił to, bo wtedy zaciskałam się na nim jeszcze ciaśniej i szybciej docierałam na szczyt. Tak było i tym razem, ale nie pozwolił mi dojść wcześniej niż o północy. Dokładnie pilnował czasu i za każdym razem, gdy byłam już na krawędzi, zwalniał tempo i niewolił moją rękę w swoim silnym uścisku na moich plecach, tak, bym nie mogła się pocierać. Oczekiwanie na kulminacje chyba jeszcze nigdy nie było tak męczące. W pewnym momencie nawet bolesne. Przez cały ten czas szeptał mi do ucha, że jeszcze nie mogę dojść, że jeszcze nie mam jego pozwolenia, dręcząc mnie jeszcze bardziej. Gdy tylko nieco ochłonęłam zaczynał mnie posuwać od nowa. Uwalniał moją rękę i pozwalał mi kolejny raz dotrzeć nad krawędź, by wtedy znów boleśnie zwolnić i przytrzymać moją dłoń z tyłu na plecach. Swoją drogą bardzo mnie to podniecało, ale nie na tyle, bym doszła. Obiecałam sobie spróbować kiedyś sexu ze związanymi z tyłu dłońmi.
– Już – wyszeptał mi w końcu do ucha. Wystarczyło kilka szybkich, głębokich i mocnych pchnięć i kilka ruchów palcem, abym doszła, a na niebie rozbłysły się miliony fajerwerków. Po penetracji połączonej ze symulacją łechtaczki orgazm był wyjątkowo długi i silny, a ja, zagłuszana przez wybuchy sztucznych ogni, w końcu nie musiałam się powstrzymywać i mogłam krzyczeć dowoli. On również szybko do mnie dołączył, zalewając moje wnętrze gorącym nasieniem. Przygniótł mnie do ściany i tak tkwiąc w miłosnym uścisku obejrzeliśmy do końca pokaz, a nasze oddechy wyrównały się.
To były rodzinne i niezwykle hmmm… intensywne święta. Święty Mikołaj w tym roku naprawdę się postarał i spełnił z nawiązką moje życzenie. Zaczęłam się zastanawiać czy nie istnieje naprawdę. Wszystkie zbliżenia z Aleksandrem i wszystkie orgazmy jeszcze długo będę z sentymentem wspominać. Ostatni raz kochaliśmy się w Nowy Rok, na pożegnanie. Potem musiałam wracać do Londynu, a Aleksander do swoich obowiązków i nie liczyłam, że jeszcze się kiedyś spotkamy.
Podobieństwo osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Wszelkie prawa zastrzeżone.